Oczami Alison:
Stare, drewniane
frontowe drzwi mojego domu trzasnęły z hukiem. Opuściłam posesję i skierowałam
się przed siebie. Szłam powoli jakby licząc kroki, a tak naprawdę to nie
wiedziałam co z sobą zrobić. Ostatnimi czasy nie miewałam pustki w głowie.
Codziennie męczyły mnie jakieś myśli. Dlaczego Britney zaczęła się ode mnie
odsuwać, jak dalej z Naomi, brak pracy, co z Dake’iem, śledztwo i cała ta
sprawa morderstwa. Już dłuższy czas próbowałam przypomnieć sobie tamtą noc.
Zastanawiałam się czy coś mi nie umknęło. Niestety z każdym dniem pamiętałam
coraz mniej z tamtej imprezy, a detektyw naciskał chcąc uzyskać jeszcze więcej
informacji.
Spojrzałam
przed siebie i szerzej otworzyłam oczy. Jak ja znalazłam się nad wodą?
Wzruszyłam ramionami i usiadłam na murku. W oddali pływały kaczki, a w miejscu
horyzontu woda spotykała się z wzniosłymi wieżowcami Bostonu.
- Auć!
Sorki. – ktoś z rozpędem wpadł na mnie. Odwróciłam się.
- Ah, to
ty… - jęknęła z obrzydzeniem Bridgit i wykonała ruch jakby pozbywała się kurzu
z rąk.
- Też
cię miło widzieć, Bridgit. – posłałam jej sztywny uśmiech.
- Suka.
-
Dziwka. – syknęłam.
Odeszła.
Samo patrzenie na nią zepsuło mi humor. Wstałam i szłam uliczką. Prawie pustą.
Przy sklepie z alkoholem spostrzegłam znajome sylwetki. Bryan i Britney. Odwrócił
się. Pomachał mu z daleka ręką i bezgłośnie przywitałam. Zrobił gest
przywołujący mnie, więc podeszłam.
-
Składasz się z nami i idziesz w plener? – spytała Britney, a jej oczy świeciły.
Postanowiłam
skorzystać z okazji spędzenia czasu ze znajomymi z osiedla i ich ekipą.
-
Pewnie. – skinęłam głową.
-
Świetnie. – Britney uśmiechnęła się szeroko.
Siedzieliśmy na jakiś schodkach przy
opuszczonym domu. Kilkanaście metrów na lewo zaczynał się las, a z prawej
strony było widać w oddali krystaliczną wodę.
- Ej
słuchajcie, starzy wyjeżdżają pojutrze na tydzień, więc biba nad basenem u
mnie. Zapraszajcie znajomych. – ogłosił radośnie blondyn przypominający
surfera. Miał na imię Holden. Brit i jakaś blondynka pisnęły i zaczęły klaskać.
Cieszyłam się razem z nimi, potrzebowałam jakiejś imprezy dla odreagowania.
Martwił mnie jednak fakt, że zraziłam się do imprez od czasów tamtej nocy.
***
Wysiadłam z autobusu. Na uszach
miałam wielkie słuchawki. Byłam zamyślona i w tamtej chwili, w innym świecie.
Tak jakby całe miasto ogłuchło. Dostałam gęsiej skórki i po całym moim ciele
przeszły ciarki. Natychmiastowo zrzuciłam słuchawki z uszu. Opadły na moją
szyję.
- Hej. –
przywitał mnie Dake.
- Nie
strasz mnie tak. – szturchnęłam go i położyłam rękę na sercu.
- Co
jutro robisz? – spytał mnie. Mimowolnie zaczęłam się uśmiechać.
- Miałam
plan pójść na imprezę nad basenem…
- Czyli
spotkamy się na miejscu. – puścił mi oko i odszedł.
Odwróciłam
głowę i śledziłam wzrokiem jak odchodzi. Był ubrany w luźniejsze czarne sprane
rurki i granatową bluzę z białym logo. Przywitał się ze swoim przyjacielem.
Poczułam się dziwnie wpatrując się tak w niego, więc odeszłam w inną stronę. Nie mogłam pozwolić sobie nato, nie mogłam pozwolić sobie, że się w nim zakocham.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz