sobota, 20 lipca 2013

Rozdział 6.

Oczami Alison:

            Dobrze znana mi melodyjka domofonu. Podniosłam słuchawkę. Zaskoczenie. Dałabym sobie głowę uciąć, że to Britney, ale nie. To była Naomi. Wpuściłam ją.
- Hej. – przywitałam się niepewnie i spojrzałam na jej twarz. Była poważna. Ciężko było odczytać co odczuwała. Tak jak domyślałam się powodem jej przybycia była nasza niedoszła rozmowa. Obejrzałam się za siebie. Przed telewizorem siedziała moja babcia, która wpatrywała się w ekran jak zahipnotyzowana. Uwielbiała oglądać teleturnieje. Z powrotem odwróciłam głowę w stronę Naomi. Podeszłam do sofy i wzięłam z niej moją szarą bluzę po czym założyłam ją.
- Możemy iść. – porozumiewawczo mrugnęłam i zamknęłam za nami drzwi. Wyszłam bez słowa. Moja babci zdążyła się przyzwyczaić, że wychodzę kiedy chcę i w ten sam sposób wracam.
            Dotarłyśmy do Starbucks’a. Zajęłyśmy mały stolik na zewnątrz. Między stolikami krążyła szczupła, piegowata dziewczyna o rudych włosach. W mgnieniu oka znalazła się tuż przy nas. Złożyłyśmy zamówienie.
Nie wiedziałam jak zacząć. Ciszę przerwała Naomi.
- Dzisiaj rano w moim domu była policja. – w mojej głowie był tylko jeden wielki znak zapytania. Zaniepokoiłam się. Kelnerka przyniosła nasze kawy. Upiłam łyk i wsłuchiwałam się w szczegółowe opowiadanie Naomi. Głośno przełknęłam ślinę. Zaschło mi w gardle. Wzięłam kolejny haust mrożonego napoju. Zamrugałam z niedowierzeniem oczami. Cała ta sprawa morderstwa była przerażająca. Najbardziej obawiałam się momentu kiedy to do moich drzwi zapuka policja.
            Wspólnie doszłyśmy do wniosku, że przeszłość nie była ważna. Od tamtego dnia byłyśmy połączone sprawą zabójstwa. Obydwie byłyśmy w to zamieszane, tak więc musiałyśmy trzymać się razem. Ulżyło mi po tej rozmowie. Brakowało mi przesiadywania w kawiarni, wspólnych rozmów. Niestety towarzyszył mi także stres. Nie byłam pewna czego się spodziewać. Tak naprawdę nie doszło do mnie jeszcze, że Kendra została zamordowana, a tu już są prowadzone sprawy dotyczące mordercy. Dlaczego miałabym to być ja?
            Usiadłam na krawężniku. Na osiedlu, na którym się znajdowałyśmy rzadko kiedy jeździły jakieś pojazdu. Ulica była całkowicie opustoszała. Naomi siedziała na desce koło mnie. W tle ogromne światło słońca powoli znikało za drzewami, a pomarańczowe niebo opatuliło
całe miasto. Kochałam takie krajobrazy Bostonu. Niecodziennie można było zaobserwować tak piękny zachód słońca. Razem z Naomi żartowałyśmy jak za dawnych czasów co chwilę wybuchając śmiechem. Wspominałyśmy przeszłość. Było o czym rozmawiać, ponieważ miałyśmy masę wspólnych wspomnień. W pewnej chwili nastała cisza. Zrobiło się niezręcznie. Nie do końca wiedziałam czy z powrotem się przyjaźniłyśmy czy to tylko spędzanie czasu. Nadjechał samochód. Podniosłyśmy się z ulicy.
- Będę już spadać. – oznajmiła Naomi po chwili dodając – Napisz w razie co.
- Okej, pa. – pożegnałam się, a nasze drogi się rozeszły. Każda poszła w inną stronę.
            Przypomniało mi się, że od czasu imprezy nie widziałam się z Britney. Nie miałam ochoty wracać do domu, więc udałam się w stronę gdzie mieszka Brit. Uniosłam głowę do góry i wpatrywałam się w pejzaż nade mną. Firmament zmieniał kolory w odcienie fioletu i różu. Tego dnia niebo było naprawdę wyjątkowe. Stratocumulusy płynnie zmieniały swoje miejsce. Zachodzące słońce było już ledwo widoczne. Widoki tak przykuły moją uwagę, że zanim się obejrzałam stałam pod domem Britney. Przeszłam przez metalowe ogrodzenie od tyłu posiadłości. Na szczęście Państwo Bass nie mieli psów. Bez problemu dostałam się pod okno od pokoju przyjaciółki. Zapukałam trzy razy, a później jeszcze dwa. Firanka w kolorze fuksji odsłoniła się ukazując bałagan w pokoju Britney, która otworzyła mi okno.
- A ty jak zwykle bez uprzedzenia. – przywitała mnie nietypowo.
- No wybacz. – odezwałam się ironicznie i weszłam do środka.
W pomieszczeniu panował wielki rozgardiasz. Pokój wyglądał jakby przeszło przez niego tornado. Zignorowałam ten fakt. Po Britney można było spodziewać się wszystkiego.
- Chcesz coś zjeść? – spytała zerkając na mnie. Kiwnęłam głową. Brit zniknęła w głębi korytarzu, a ja usiadłam po turecku na jej neonowym, włochatym dywanie w kolorze seledynowym. Był on mięciutki niczym mech. Z całego jej pokoju najbardziej lubiłam właśnie ten kobierzec. Mahoniowe drzwi otwarły się, a do pokoju weszła Britney z paczką chipsów i talerzem pełnym grzanek posmarowanych masłem orzechowym. Pod pachą miała butelkę grejpfrutowego napoju gazowanego. Uśmiechnęłam się i klasnęłam w dłonie. Takie danie zdecydowanie należało do niezdrowych, ale moje odżywianie właśnie takie było, a już na pewno jeśli spędzałam czas z Brit.
- Pycha. – rozkoszowałam się kęsem tosta. Ręce Britney co chwilę zanurzały się w paczce chipsów, aż po łokcie. Kiedy skończyła otrzepała je z okruszków i wzięła łyk picia.
            Późnym wieczorem wróciłam do domu. Ostrożnie nacisnęła klamkę i uchyliłam drzwi. Weszłam do środka. Stąpałam po drewnianej podłodze najciszej jak tylko umiałam.
- Przyszedł do ciebie list. – głos babci wystraszył mnie na śmierć. Nie zaważyłam jej.
- Do mnie? List? – uniosłam brew i zmarszczyłam nos.
- Tak właściwie to wezwanie na komendę. – w głowie słyszałam echo słów babci. Ugryzłam się w język. Nie przesłyszałam się. Nadeszła moja kolej.
            Wzięłam do ręki białą kopertę z czarną, wydatną pieczęcią i podreptałam do pokoju. Usiadłam na brzegu łóżka. Nieprzytomnie wpatrywałam się w pismo. Nie byłam gotowa go otworzyć. Odłożyłam przesyłkę na komodę i wyjęłam z kieszeni spodni telefon. Napisałam do Naomi. To było pierwsze co przyszło mi na myśl. Następnie spod poduszki wyjęłam pidżamę i ruszyłam w stronę łazienki.

            W mojej głowie roiła się masa pytań. Na żadne z nich nie znałam odpowiedzi. Oczekiwałam dostać ich kolejnego dnia. Tego, którego tak bardzo się obawiałam. 

2 komentarze:

  1. Zostałaś nominowana do Liebster Award szczegóły na : shout-scars.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  2. Ja jestem pod wrażeniem. Oczarowałaś mnie blogiem, estetyką i stylem pisania, do którego nie można się przyczepić,a to rzadkość u mnie, bo z reguły jestem cholernie wymagającą osobą, więc dziękuję, że założyłaś tego bloga. Uwielbiam takie klimaty, morderstwo, kryminalistyka, nie ma samej sielanki co mnie cieszy, nie piszesz też o wszystkim i o niczym, wiesz jak stworzyć klimat, jak dobrać słowa, jak przekazać myśli. Wielkie brawa i pokłon z mojej strony a będę Cię z pewnością miała na uwadze, nie czesto trafiam na coś co jest w stanie mnie zaintrygować. : ) Pozdrawiam i zapraszam również do siebie. just-believe-in-me-please.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń