Oczami Alison:
Oblała
ją. Już zapomniałam do czego jest zdolna Naomi. Moja twarz wyrażała
zszokowanie. Uśmiechnęłam się sama do siebie. Przyjemne było zobaczyć jak ktoś
utarł jej nosa. Stałam obok Naomi, a jednak czułam się jakby mnie nie
dostrzegała. Britney kiwnęła głową i podniosła w górę drinki, które chwilę temu
dla nas zamówiła. Zanim odeszłam rzuciłam wzrokiem na Bridgit, która mierzyła
mnie wrogim spojrzeniem.
- Proszę, twoje malibu z pomarańczą. – powiedziała Brit podając
mi kieliszek.
Objęłam ustami kolorową słomkę i wciągnęłam do ust napój.
- Świetny. – skomentowałam i odstawiłam kieliszek na ladę
baru.
Britney zaczęła iść przed siebie,
a ja podążałam za nią. Po drodze mijałam wiele nieznanych mi wcześniej twarzy.
Dotarłyśmy na miejsce, a mianowicie do łazienki. Spojrzałam w lustro. Poprawiłam
moją skater skirt i strzepałam z niej jakiś drobny okruszek. Byłam tak
zapatrzona w własne odbicie, że nie zwróciłam uwagi kiedy Britney powtarzała
moje imię. Klęknęła przy miejscu, gdzie brakowało paru kafelków. Wokół niej
było kilkoro jej rówieśników. W tym Bryan. Zrobiłam dwa kroki, aby znaleźć się
bliżej nich. Uważnie przyglądałam się jak ze szklanego pojemnika wysypywały się
białe tabletki. W kilka sekund opakowanie było już całkiem puste. Grupka
nastolatków stojących razem z nami wymieniła się porozumiewawczo uśmiechami.
Każdy sięgał po pigułki. To był pierwszy raz kiedy przyjmowałam narkotyki w
takiej postaci. Nie byłam pewna jaka ilość jest wystarczająca, dlatego
zanurzyłam w pastylkach całą dłoń i napełniłam nimi garść. Zależało mi na
ich intensywnym i długotrwałym działaniu. Chciałam, żeby ten wieczór był
niezapomniany.
Opuściłyśmy
toaletę i udałyśmy się po kolejne drinki. Zdaniem Brit to miało przyspieszyć
działanie prochów. Przepychałam się między ludźmi, a w uszach dudniła mi chaotyczna
muzyka. Z powrotem znalazłyśmy się przy barze. Przystojny, wysoki blondyn
postawił przed nami dwie, wysokie szklanki. W mgnieniu oka wchłonęłam jej
zawartość.
- Chodź zaszalejemy! – Britney chwyciła mnie za ramię i zaciągnęła
mnie w tłum.
Nie
miałam pewności czy to alkohol czy używki, ale zaczynało działać. Czułam się
luźniej i swobodniej, a moje ciało bezwładnie tańczyło w rytm muzyki. Rozpoznałam
swoją ulubioną piosenkę. Wspólnie z Britney skakałyśmy i śpiewałyśmy. Było
cudownie!
- Idę się przewietrzyć – oznajmiłam i przeciskając się przez
tłum wyszłam na chwilę z budynku.
Przed
klubem stało sporo ludzi. Wyciągnęłam z paczki papierosa i zapaliłam. Porządnie
się zaciągnęłam. Zdawało mi się, że przede mną stoi Naomi. Jednak to były tylko
jakieś halucynacje. Chwiejnym krokiem wróciłam do środka potrącając po drodze
kogoś ramieniem. Wewnątrz nadal panował imprezowy nastój, hałas i jeden wielki harmider.
Każdy wydawał się być jakiś dziwny, a wszystko kolorowe. Kręciłam się w kółko
rozglądając się za Britney. Niezwykle ciężko było ją znaleźć w tak ogromnym
tłumie. Próbowałam wrócić do miejsca gdzie bawiłyśmy się wcześniej, ale po tym
wszystkim moja orientacja w terenie nie była zbyt doskonała. Nagle ktoś klepnął
mnie w plecy. Odwróciłam się. Britney. Ulżyło mi na jej widok, a poczucie
zagubienia opuściło mój umysł.
- Ej, zwijam się. Justin ma wolną chatę. Nie obrazisz się
jak pójdę bez ciebie?
- No pewnie, że nie. – powiedziałam i uśmiechnęłam się.
Britney wydęła usta w dzióbek i
zniknęła w tłumie. Spośród tysiąca twarzy szukałam jakiejś znajomej. Od razu w
oczy rzuciła mi się Naomi. Szłam kierując się w jej stronę. Spostrzegłam, że
wszyscy są zakłopotani i wychodzą. Słychać było głośne szepty, a muzyka
ucichła.
- Naomi. – chwyciłam ją za nadgarstek. Odwróciła się. Jej
mina zrzedła. Otworzyłam usta, żeby zacząć rozmowę na frustrujący mnie od
miesiąca temat, ale coś nie pozwoliło mi wypowiedzieć ani jednego słowa. Dźwięk
policyjnych syren. Co się stało? Rozejrzałam się
wokół, ale wszyscy albo
uciekali albo stali jak slupy soli oprócz całującej się pary. Głośne szepty
przerwał donośny szloch Bridgit wybiegającej z klubu. Teraz ona była w centrum
uwagi. Nie była w stanie wypowiedzieć żadnego słowa. Bełkotała coś pod nosem
wskazując palcem w naszą stronę. Wykonałam niepewny krok w tył. Naomi zresztą
też. Mój naćpany organizm zagłuszały trzeźwe myśli. Faza do końca mi nie
przeszła, ale zaistniała sytuacja wymagała powagi.
Wynieśli
ciało. Grobową ciszę przerwały rozmowy i spekulacje na temat zawartości
czarnego worka. Sądząc po zachowaniu Bridgit domyślałam się, że to Kendra.
Przerażone wykonywałyśmy kolejne kroki w tył, aż obróciłyśmy się i coraz
szybszym tempem oddalałyśmy się z miejsca zabójstwa.
Zatrzymałyśmy
się. Naomi odwróciła się w moją stronę i od tej chwili szła do tyłu. Mijałyśmy
wiele uciekających z miejsca zdarzenia osób.
- Co ty tu jeszcze robisz? Nie powinnaś być z Britney? –
zapytała olewacko.
- Chciałam z tobą porozmawiać. Wyjaśnić pewne sprawy.
Nie zdążyłyśmy dokończyć rozmowy,
ponieważ wpadłyśmy na idących naprzeciw nas dwóch chłopaków. Naomi ucierpiała
bardziej bo z chwilą uderzenia wylądowała na ziemi. Wpatrywałam się w czubki
moich koturn. Podniosłam wzrok, który w pewnej chwili zrównał się ze
spojrzeniem jednego z chłopaków. Próbowałam powstrzymać delikatny uśmiech,
który mimowolnie pojawił się na mojej twarzy.
- Dake. – usłyszałam z jego ust.
- Co? – spytałam zdezorientowanym tonem.
- Jestem Dake. – uśmiechnął się szeroko.
- Alison.
Wtem wszyscy odwróciliśmy się. Przed klubem stało kilka
samochodów policyjnych. Padło na nas światło policyjnych latarek. Byliśmy
oślepieni blaskiem padających promieni, a mimo to wydawało mi się, że widziałam
błyśnięcie flesza.
- Lepiej stąd pójść. – powiedział Dake. Rozdzieliliśmy się.
Wszyscy.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz