piątek, 19 lipca 2013

Rozdział 4.


Oczami Alison:

                Oblała ją. Już zapomniałam do czego jest zdolna Naomi. Moja twarz wyrażała zszokowanie. Uśmiechnęłam się sama do siebie. Przyjemne było zobaczyć jak ktoś utarł jej nosa. Stałam obok Naomi, a jednak czułam się jakby mnie nie dostrzegała. Britney kiwnęła głową i podniosła w górę drinki, które chwilę temu dla nas zamówiła. Zanim odeszłam rzuciłam wzrokiem na Bridgit, która mierzyła mnie wrogim spojrzeniem.
- Proszę, twoje malibu z pomarańczą. – powiedziała Brit podając mi kieliszek.
Objęłam ustami kolorową słomkę i wciągnęłam do ust napój.
- Świetny. – skomentowałam i odstawiłam kieliszek na ladę baru.
Britney zaczęła iść przed siebie, a ja podążałam za nią. Po drodze mijałam wiele nieznanych mi wcześniej twarzy. Dotarłyśmy na miejsce, a mianowicie do łazienki. Spojrzałam w lustro. Poprawiłam moją skater skirt i strzepałam z niej jakiś drobny okruszek. Byłam tak zapatrzona w własne odbicie, że nie zwróciłam uwagi kiedy Britney powtarzała moje imię. Klęknęła przy miejscu, gdzie brakowało paru kafelków. Wokół niej było kilkoro jej rówieśników. W tym Bryan. Zrobiłam dwa kroki, aby znaleźć się bliżej nich. Uważnie przyglądałam się jak ze szklanego pojemnika wysypywały się białe tabletki. W kilka sekund opakowanie było już całkiem puste. Grupka nastolatków stojących razem z nami wymieniła się porozumiewawczo uśmiechami. Każdy sięgał po pigułki. To był pierwszy raz kiedy przyjmowałam narkotyki w takiej postaci. Nie byłam pewna jaka ilość jest wystarczająca, dlatego zanurzyłam w pastylkach całą dłoń i napełniłam nimi garść. Zależało mi na ich intensywnym i długotrwałym działaniu. Chciałam, żeby ten wieczór był niezapomniany.
                Opuściłyśmy toaletę i udałyśmy się po kolejne drinki. Zdaniem Brit to miało przyspieszyć działanie prochów. Przepychałam się między ludźmi, a w uszach dudniła mi chaotyczna muzyka. Z powrotem znalazłyśmy się przy barze. Przystojny, wysoki blondyn postawił przed nami dwie, wysokie szklanki. W mgnieniu oka wchłonęłam jej zawartość.
- Chodź zaszalejemy! – Britney chwyciła mnie za ramię i zaciągnęła mnie w tłum.
                Nie miałam pewności czy to alkohol czy używki, ale zaczynało działać. Czułam się luźniej i swobodniej, a moje ciało bezwładnie tańczyło w rytm muzyki. Rozpoznałam swoją ulubioną piosenkę. Wspólnie z Britney skakałyśmy i śpiewałyśmy. Było cudownie!
- Idę się przewietrzyć – oznajmiłam i przeciskając się przez tłum wyszłam na chwilę z budynku.
                Przed klubem stało sporo ludzi. Wyciągnęłam z paczki papierosa i zapaliłam. Porządnie się zaciągnęłam. Zdawało mi się, że przede mną stoi Naomi. Jednak to były tylko jakieś halucynacje. Chwiejnym krokiem wróciłam do środka potrącając po drodze kogoś ramieniem. Wewnątrz nadal panował imprezowy nastój, hałas i jeden wielki harmider. Każdy wydawał się być jakiś dziwny, a wszystko kolorowe. Kręciłam się w kółko rozglądając się za Britney. Niezwykle ciężko było ją znaleźć w tak ogromnym tłumie. Próbowałam wrócić do miejsca gdzie bawiłyśmy się wcześniej, ale po tym wszystkim moja orientacja w terenie nie była zbyt doskonała. Nagle ktoś klepnął mnie w plecy. Odwróciłam się. Britney. Ulżyło mi na jej widok, a poczucie zagubienia opuściło mój umysł.
- Ej, zwijam się. Justin ma wolną chatę. Nie obrazisz się jak pójdę bez ciebie?
- No pewnie, że nie. – powiedziałam i uśmiechnęłam się.
Britney wydęła usta w dzióbek i zniknęła w tłumie. Spośród tysiąca twarzy szukałam jakiejś znajomej. Od razu w oczy rzuciła mi się Naomi. Szłam kierując się w jej stronę. Spostrzegłam, że wszyscy są zakłopotani i wychodzą. Słychać było głośne szepty, a muzyka ucichła.
- Naomi. – chwyciłam ją za nadgarstek. Odwróciła się. Jej mina zrzedła. Otworzyłam usta, żeby zacząć rozmowę na frustrujący mnie od miesiąca temat, ale coś nie pozwoliło mi wypowiedzieć ani jednego słowa. Dźwięk policyjnych syren. Co się stało? Rozejrzałam się
wokół, ale wszyscy albo uciekali albo stali jak slupy soli oprócz całującej się pary. Głośne szepty przerwał donośny szloch Bridgit wybiegającej z klubu. Teraz ona była w centrum uwagi. Nie była w stanie wypowiedzieć żadnego słowa. Bełkotała coś pod nosem wskazując palcem w naszą stronę. Wykonałam niepewny krok w tył. Naomi zresztą też. Mój naćpany organizm zagłuszały trzeźwe myśli. Faza do końca mi nie przeszła, ale zaistniała sytuacja wymagała powagi.
                Wynieśli ciało. Grobową ciszę przerwały rozmowy i spekulacje na temat zawartości czarnego worka. Sądząc po zachowaniu Bridgit domyślałam się, że to Kendra. Przerażone wykonywałyśmy kolejne kroki w tył, aż obróciłyśmy się i coraz szybszym tempem oddalałyśmy się z miejsca zabójstwa.
                Zatrzymałyśmy się. Naomi odwróciła się w moją stronę i od tej chwili szła do tyłu. Mijałyśmy wiele uciekających z miejsca zdarzenia osób.
- Co ty tu jeszcze robisz? Nie powinnaś być z Britney? – zapytała olewacko.
- Chciałam z tobą porozmawiać. Wyjaśnić pewne sprawy.
Nie zdążyłyśmy dokończyć rozmowy, ponieważ wpadłyśmy na idących naprzeciw nas dwóch chłopaków. Naomi ucierpiała bardziej bo z chwilą uderzenia wylądowała na ziemi. Wpatrywałam się w czubki moich koturn. Podniosłam wzrok, który w pewnej chwili zrównał się ze spojrzeniem jednego z chłopaków. Próbowałam powstrzymać delikatny uśmiech, który mimowolnie pojawił się na mojej twarzy.
- Dake. – usłyszałam z jego ust.
- Co? – spytałam zdezorientowanym tonem.
- Jestem Dake. – uśmiechnął się szeroko.
- Alison.
Wtem wszyscy odwróciliśmy się. Przed klubem stało kilka samochodów policyjnych. Padło na nas światło policyjnych latarek. Byliśmy oślepieni blaskiem padających promieni, a mimo to wydawało mi się, że widziałam błyśnięcie flesza.
- Lepiej stąd pójść. – powiedział Dake. Rozdzieliliśmy się. Wszyscy.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz