piątek, 19 lipca 2013

Rozdział 3.


Oczami Naomi:

                Minął miesiąc. Powoli oswajałam się z bieżącą sytuacją. W ciągu miesiąca nie wymieniłam się żadnym słowem z Alison. Nie dostrzegałam nawet jej obecności. Tak naprawdę łączyły nas już tylko wspomnienia.
                Koniec. Nie mogłam poświęcać tyle czasu na rozmyślanie o przeszłości. Stare czasy zniknęły. Liczyła się jedynie teraźniejszość. Uszczypnęłam się. Musiałam w końcu wrócić do rzeczywistości. Sięgnęłam ręką w stronę pilota. Nacisnęłam na przycisk zwiększający głośność.  Dociskałam go do czasu aż wysokość dźwięku telewizora osiągnęła najwyższy możliwy ton. Obróciłam się na pięcie i kroczyłam w stronę znajdującej się za mną szafy. Nadszedł czas żebym wybrała coś co włożę na tamtejszą imprezę. Dużo ciuchów. Nic nie było dobre. Mogłam liczyć jedynie na Davida. Sięgnęłam po znajdujący się na biurku telefon. Nie minęła chwila, a sms, z prośbą o jego przyjście, był już wysłany. 
                Dźwięk domofonu. Podbiegłam do drzwi i wpuściłam Davida. Przywitaliśmy się jak zwykle w ciszy. Wystarczał nam tylko uścisk.
- Co było aż tak pilne, że musiałem przerwać grę na gitarze? – posłałam mu uśmiech i chwyciłam go za prawy nadgarstek. Pociągnęłam jego ciało za sobą i w mgnieniu oka znaleźliśmy się w moim pokoju.
- Moja szafa wymaga natychmiastowego przeglądu. – powiedziałam żartobliwie wskazując na białe półki. Nic nie odpowiedział. Jego wyraz twarzy w mgnieniu oka zmienił się na poważny.  Zanurzył swoje ręce w ciuchach i chwilę później na moim łóżku znalazł się komplet ubrań odpowiednich na imprezę.
- I jak pasuje? – podobał mi się bardzo. Biała koszula na długi rękaw idealnie pasowała do czarnych koronkowych spodenek z wysokim stanem. Nie minęła minuta a tuż przy mojej głowie przeleciała para czarnych litów. Cały strój zdecydowanie nadawał się na tą okazję.
- Jest idealny.
***
                Wieczór. W moich uszach znów zadudnił dźwięk domofonu. Na szczęście zdołałam założyć na siebie naszykowane wcześniej rzeczy. Został tylko jeden but. W podskokach na jednej nodze kierując się do drzwi próbowałam wsunąć na swoją stopę prawego lita. W drzwiach stał David, który pewien czas wcześniej poszedł się przygotować. Wymieniliśmy się milczeniem. Odwrócił się i zaproponował ruchem dłoni abym wskoczyła mu na plecy. Zrobił parę kroków i zdjął mnie z siebie. Przed furtką mojego domu stała zamówiona przez Davida taksówka. Wsiedliśmy.
                Nasza przyjaźń nie polegała na ciągłych rozmowach. Często siedzieliśmy w ciszy. Nie było to niezręczne milczenie, raczej przyjemne. Nie wstydziłam się przy nim błąkać się we własnych myślach. Odbiegałam od rzeczywistości, a on ze mną, niekiedy w zupełnie inną stronę. Silnik ruszył. David podał adres klubu, a ja skierowałam swój wzrok w górę. Patrzyłam na niebo. Chmury przypominające różne kształty powoli zlewały się z obrazem mojej wyobraźni. Myślałam o imprezie i ludziach, których spotkam.
                Zatrzymaliśmy się. Słyszałam tylko kszyki i głośną muzykę. Dookoła stała duża gromada nastolatków. Próba wtargnięcia na imprezę bez zaproszenia wydawała mi się zdecydowanym przegięciem. W czasie gdy David płacił za przewóz ja nacisnęłam na klamkę drzwi samochodu. Uchyliłam je bardziej i powoli wyszłam z pojazdu. Nie zdążyłam się odwrócić, a na moim ramieniu spoczywała już dłoń Davida. Zrobiłam delikatny krok w przód, a on dołączył do mnie. Przepchaliśmy się między stojącymi przed wejściem ludźmi. Trochę trwało zanim dostaliśmy się przed wejście do klubu. Przed wielkimi drzwiami stał średni i dobrze zbudowany mężczyzna ze skrzyżowanymi rękoma, które spoczywały na jego masywnym brzuchu. Zakreślił krzyżyki na liście gości. Mogliśmy wejść.
                Oślepiające reflektory skierowały się w naszą stronę. Gdy mój wzrok przyzwyczaił się do oświetlenia dostrzegłam tłum ludzi bawiących się na środku parkietu. Miałam straszną ochotę zatańczyć. Rozładować swoje wszystkie emocje. Złapałam Davida za rękę i poszliśmy po drinka. Muzyka była tak głośna, że chwilami nie mogłam usłyszeć własnych myśli. Spojrzałam na osoby siedzące przy barze. Cholera. Jak zwykle towarzyszyło mi niezmierne szczęście. Przy bufecie stała Kendra wraz z Bridgit. Przełknęłam ślinę i ruszyłam w stronę lady.
- Kanadyjka i jej przyjaciel gej. – skomentowała kpiąco Kendra. Suka. Nie zareagowałam. Czekałam jedynie na moment w którym barman poda mi drinka, a ja wyleję go na jej wytapetowaną twarz. Posłałam jej zdecydowanie bardziej ironiczny uśmiech niż zwykle. – Zabiję cię! – krzyknęła. Na mojej twarzy spoczywało jeszcze większe rozbawienie. Sięgnęłam po stojący obok mnie kieliszek wódki. Wypiłam go jednym łykiem i odwróciłam się na pięcie.
- Zobaczymy, kto będzie pierwszy. – spojrzałam na wzrok Bridgit, która zmierzyła mnie równie ostro jak z reguły. – Wybaczcie, ale idę się bawić. – mój ton nadal wydawał się być bardzo cięty i uszczypliwy. Zapowiadało się idealnie. Pokazałam im, że w hierarchii wartości ja jestem tą, która znajduje się wyżej. Chwyciłam Davida za dłoń i pokierowałam nas w stronę parkietu.
                Wreszcie zaczęła się zabawa.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz