Oczami Alison:
Dziwne.
Uśmiechnęłam się do niej, a ona zignorowała to, jakbym nie istniała, była tylko
duchem. Nabrałam podejrzeń. Jednak czy naprawdę miałam do tego powody? Ciężko
stwierdzić.
- Alison? – Britney wyrwała mnie z zamyślenia.
Czasami tak odlatywałam. Trzeba przyznać, że nie należałam
do trzeźwo myślących ludzi, a przynajmniej takie miałam zdanie na swój temat.
- Co? –odezwałam się limfatycznie.
- Wszystko okej?
- Chyba tak… - w moim głosie można było wyczuć niepewność.
Zadzwonił dzwonek.
Błąkałam
się po klasie podczas gdy wszyscy zajmowali swoje miejsca. Dostrzegłam Naomi,
która zajęła miejsce obok Davida. W tamtej chwili naprawdę nie wiedziałam co
myśleć. Usiadłam sama. Od tego się przecież nie umiera. Pan Marshall dumnie
wszedł do klasy i zawiesił mapę na tablicy. Wypakowałam z plecaka zeszyt i
otworzyłam go na ostatniej stronie. Tam zawsze spoczywały moje wspólne rysunki
z Naomi , różne bazgroły oraz próby rozpisania długopisu. Nakreśliłam kilka szlaczków
i zamknęłam zeszyt. Podniosłam wzrok na mojego nauczyciela historii, mimo że
nie miałam najmniejszej ochoty go słuchać.
***
Zagubiłam
się we własnych myślach. Nie potrafiłam ich okiełznać, a one męczyły mnie nie dając mi
spokoju. Nie do końca wiedziałam co ze sobą począć. Starałam się utrzymać pozytywne
nastawienie, ale najpierw musiałam oderwać się myślami od mojej przyjaźni z
Naomi, która, jak mi się wydawało, była już skończona. Tylko dlaczego?
Wystukiwałam
rytmy niedawno wyszukanej przeze mnie piosenki na kuchennym blacie siedząc na
drewnianym taborecie. Wyczekiwałam na Britney. Odgłosy pukania o drewniane
podłoże były jedynym dźwiękiem w pustym
domu. Moja babcia spędzała czas ze znajomymi w pobliskiej kawiarni grając z nimi
w Bingo. Rozniósł się ton domofonu. Wpuściłam zniecierpliwioną Britney.
- Nie zgadniesz! Mam super wiadomość i nie tylko… - wzięła
głęboki oddech by grać na czas i w między czasie sprawić, że będę niecierpliwa.
- No pochwal się, Brit.
- Za miesiąc jest jedna z największych imprez jakie
kiedykolwiek się odbyły w Bostonie! – oznajmiła z euforią i dodała - …i jesteśmy
zaproszone!
- Świetnie! – podniosłam się z krzesła i przybiłam piątkę przyjaciółce.
- A teraz druga dobra wiadomość… - powiedziała tajemniczo, a
po chwili pomachała mi przed nosem metalowym pudełeczkiem, którego zawartość
dobrze znałam. Skręty. Uśmiech momentalnie pojawił się na mojej twarzy. Wyrwałam
jej opakowanie z dłoni i natychmiast otworzyłam je. Siedząc na ziemi wyjęłam
zawartość. Britney dołączyła do mnie podając mi bibułki i pomagając w ich
przygotowaniu. Z tylnej kieszeni spodni wyciągnęłam moją zapalniczkę i odpaliłam mały płomyk, jednakże wystarczający na zapalenie jointa.
Jasna
cholera. Jakie to dobre.
Zdecydowanie
uwielbiam ten stan po jaraniu. To coś wspaniałego. Nie do opisania. Czuję jakby
mojemu życiu nigdy nie towarzyszyły zmartwienia, a jednocześnie euforię i
ekscytację. Mogę zapomnieć o wszystkim. Nie liczy się nic. Perfekcyjna faza.
Mogę wszystko. Myślę, że nawet jakby ktoś zaproponował skok w ogień to nie zawahałabym
się. Dobrze jest czuć przy sobie obecność Britney, która zawsze wyciągnie pomocną
dłoń i pomoże mi wrócić do normalnego stanu istnienia. Choć niekoniecznie
miałam ochotę. Mimo że dla Brit to wszystko jest codziennością i nie robi to na
niej dużego wrażenia to jeszcze nigdy nie odczułam, że nudno spędzamy czas. Z
Britney zawsze czuję się jakbym była w innym świecie.
Po
małym odskoku od rzeczywistości sięgnęłam po leżącą obok piłkę i udałam się na pobliskie
boisko do koszykówki. Na placu był jedynie mój kolega Bryan. Czasem razem
graliśmy. Tak naprawdę to dzięki niemu zaczęłam tak ubóstwiać tą grę, wszystkiego
mnie nauczył.
- Cześć Alis – przywitał się. Posłałam mu uśmiech i
odmachałam ręką. Odłożyłam swoją piłkę, a on poturlał mi swoją co oznaczało, że
rzucił mi wyzwanie. Nie miałam z nim najmniejszych szans, ale za każdym razem
dawał mi fory. Rozbawiało go, że mimo wszystko nigdy się nie poddaję i próbuję
sił nawet jeśli wszystko jest zdane na niepowodzenie.
Oddałam
ostatni rzut w tarczę. W oddali za boiskiem spostrzegłam idącą Naomi. W biegu
pożegnałam się z Bryanem. Musiałam w końcu odnaleźć się w tym co się z nami
stało. Czym prędzej pobiegłam w jej stronę. Moje płuca wysiadały, a ja
słyszałam tylko własne dyszenie. Niestety, na moje nieszczęście nie udało mi
się jej dogonić. Naomi wsiadła w taksówkę.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz